piątek, 17 czerwca 2016

Chciejlista kosmetyczna z wyższej półki: wiosna '16

Hej Kochane!

Jak wszyscy dobrze wiemy w drogeriach można znaleźć niesamowite perełki. Ja sama mam ich wiele i to właśnie one w większości składają się na moją 'kolekcję'.
Jednak w głębi duszy każda z nas marzy o małych luksusach, kilku drobnostkach, które chcemy przetestować na własnej skórze.

Ja od zawsze miałam takie zachcianki, ale po jakimś czasie przechodziły lub przy okazji wizyty w domach handlowych okazywało się, że okrzyknięte hitami produkty wcale mi się na żywo aż tak nie podobają lub też wiem, że nie sprawdziłyby się u mnie.

Jednak jest kilka rzeczy, na które wiem, że na pewno, prędzej czy później, się zdecyduję.
Przedstawiam Wam:

toofaced.com

  • Paleta cieni Too Faced Sweet Peach - tak szybko jak się pojawiła, tak szybko została wykupiona w każdym sklepie stacjonarnym czy internetowym. Ja nie posiadam droższej paletki cieni, bo do tej pory żadna mnie jakoś szczególnie nie kusiła i nie wydawała się warta swojej ceny. Jednak ta, pełna ciepłych, brzoskwiniowych odcieni skradła moje serce (i tysięcy innych osób, którym również się marzy). Na szczęście firma Too Faced usłyszała błagania makijażowych zapaleńców i paletki są doprodukowywane, więc gdy tylko będzie znów dostępna do pierwsza ustawiam się w kolejce.
Cena: €45


toofaced.com

  • Róż Too Faced Sparkling Bellini - znów Too Faced i znów te ciepłe, brzoskwiniowe odcienie. Ja bardzo dobrze się w nich czuję i uważam, że pasują do mnie o niebo lepiej niż chłodne kolory. Zarówno ten, jak i poniższy róż znalazłam w zastępstwie dla NARSa Orgasm, który bardzo chciałam sobie sprawić, ale przy bliższym spotkaniu mnie rozczarował, ponieważ kolorem bazowym jest chłodny róż, który ocieplają jedynie zatopione w nim złote drobinki. Wiem, że nie wyglądałby źle, ale wolę coś, z czego będę w pełni zadowolona. I padło na róż z tej samej kolekcji, co powyższa paletka.
Cena: €29

flickr.com

  • Róż MAC Spring Sheen - jak już wspomniałam, jest to bliski odpowiednik słynnego różu z NARSa, ale chłodny róż jest tu zastąpiony ciepłym koralem. Do tego śliczne złote drobinki i nasz makijaż będzie pięknie rozświetlony i doda nam zdrowego blasku. Nie mogę zdecydować pomiędzy tymi dwoma, ale róży mam mało, więc najprawdopodobniej oba znajdą się w mojej toaletce.
Cena: €24

benefitcosmetics.com

  • Bronzer Benefit Hoola - długo łamałam sobie głowę, który z osławionych w blogosferze bronzerów wybrać. Jako, że maty bardziej do mnie przemawiają, to wahałam się między Hoola a bronzerem w kolorze mlecznej czekolady od Too Faced. Jednak wygrało to, że moja miniaturka Hooli z jakiegoś mini zestawu już się kończy i zdałam sobie sprawę, że będę za nim tęsknić. Jak tylko pożegnam resztki swoich dwóch bronzerów, to ten wpadnie w moje ręce.
Cena: €34

smashbox.com
  • Baza-olejek Smashbox Primer Oil - i to jest produkt, który nie spodziewałam się, że polubię. Dostałam próbkę od pani konsultantki na stoisku w Boots i podczas używania najzwyczajniej się zakochałam. Do tej pory nie wiem jak to możliwe, ale naprawdę przedłuża trwałość makijażu, cudownie nawilża i ma super skład, można go też używać zarówno na noc jak i na dzień. Wisienką na torcie jest fakt, że jest nieziemsko wydajny, więc zupełnie nie jest mi szkoda tych kilkudziesięciu euro. Kupuję go przy najbliższej okazji.
Cena: €35

Dajcie znać, co Wy myślicie, czy może miałyście któryś z tych produktów lub jakie znajdują się na Waszej chciejliście?

Miłego dnia,
Klaudia xxx

2 komentarze: