poniedziałek, 24 lutego 2014

Wiosenne porządki: przeterminowane kosmetyki.

Być może jestem niepoprawną optymistką pod tym względem, ale ja już czuję w powietrzu wiosnę. Wiem, że jeszcze nawet nie mamy marca. Wiem, że prawdopodobnie będę się wkurzać, kiedy temperatura znów spadnie poniżej zera. Ale na razie się tym nie przejmuję i korzystam z energetycznego kopa, który ostatnio daje mi słońce (i zdana sesja, yeah!).

Okres tzw. 'przedwiośnia' kojarzy mi się głównie z porządkami. Pozbywamy się nagromadzonych przez zimę szpargałów oraz gratów i odświeżamy nasze domy. Ja też tak powoli robię, a zaczęłam od mojej kolekcji kosmetyków.

Jako, że zaczęłam twardo wprowadzać projekt denko i nieźle mi idzie, to postanowiłam też zrobić przegląd rzeczy, które ewidentnie za długo u mnie zalegały. A efekty są takie:

L-P: błyszczyk Goddess of the Night; błyszczyki Mega Shine kolor Pink Frost i French Kiss; szminka kolor Sash

 4 produkty NYX, firmy, którą uwielbiam, ale... tym razem jakoś nam nie wyszło.
Błyszczyk Goddess of the Night, którego zużyłam znaczną część, na ustach był bezbarwny. Lubiałam go, ale już zrobił się mętny. A reszta to kolorystyczna klapa, odcienie Pink Frost i Sash były zbyt perłowe, a po French Kiss jakoś nie sięgałam.
Mimo to posiadam kolory, które uwielbiam i mogę śmiało powiedzieć, że błyszczyki Mega Shine z NYX są jednymi z najlepszych jakich używałam.

L-P: błyszczyk GILT z Primarka, błyszczyk Eveline Fruit Garden, błyszczyk Lovely z molekułami szczęścia
Pierwszy strasznie się kleił, ale to do tego stopnia, że ciężko było otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, chociaż fajnie chłodził i pachniał mentolem. 
Ten z Eveline zaraz znikał z ust, ale miał fajny kolor i owocowy zapach.
A Lovely miał fajny kolor, ale beznadziejne opakowanie, które przeciekało, dziwną, plastikową 'łopatkę' do aplikacji i nachalny zapach. No i te molekuły szczęścia, haha.
 
Paletka cieni z Avonu

Jedne z moich najstarszych cieni. Kiedyś byłam konsultantką firmy Avon i używałam głównie ich produktów. Jak na początek przygody z makijażem to wydaje mi się, że sprawdziły się idealnie. Poszły w kąt kiedy poznałam inne, bardziej napigmentowane kosmetyki. A ta paletka idzie do kosza, bo aż boję się liczyć, ile ma lat.

Paletki Avon

Podobnie jak wyżej. Podobała mi się forma 'oka', no i były dość tanie, ale niezbyt napigmentowane, więc leżały nieużywane. Czas się rozstać.


 Eyeliner w żelu z Essence (kolor London Baby) oraz Maybelline (czarny).
Jeden bardzo, bardzo lubiłam, a drugim się rozczarowałam. I tu wygrywa Essence. Fajnie mi służył, ale w końcu za bardzo wysechł i nie dało się go już używać. Miał idealny dla mnie kolor, taki ciemny, chłodny brąz. Zużyłam 1/2 opakowania i chciałam kupić ponownie, ale nigdzie nie mogę go znaleźć, został wycofany. Buu.
Za to ten z Maybelline od początku mi nie leżał. Był zbyt 'pastowaty', nie umiałam nim zrobić ładnej kreski. A jak jeszcze trochę wysechł to już w ogóle. Żałuję, że go kupiłam, a przecież tyle osób go chwali.


Tusze Rimmel się u mnie nie sprawdzają, bez wyjątku, chyba są po prostu zbyt mokre. Ten również, a ta szczoteczka to już w ogóle. Ustawienia 1 używałam do dolnych rzęs, 2 i 3 nabierały zbyt dużo produktu i moje rzęsy wyglądały katastrofalnie. Aż mi lżej bez niego.
Liner z L'Oreal był super, gąbeczka miała idealną miękkość do łatwego narysowania kreski. Kolor również świetny, idealnie czarny.


Tonik Normaderm nada się świetnie do trądzikowej, bardzo tłustej skóry, bo alkohol w nim zawarty może trochę wysuszyć. Mi posłużył kiedy było BARDZO źle z moją skórą, ale teraz już nie używam tego rodzaju toników.


Polecam, bo fajnie wysusza wypryski. Można stosować punktowo, albo jako maseczkę. Ja się zagapiłam i końcówka, która mi została, przeterminowała się.



 I ten oto osławiony TriAcneal z Avene. Dramat. Zrobił mi katastrofę na twarzy, którą później musiałam leczyć u dermatologa. Wiedziałam, że na początku może być wysyp niespodzianek, zagryzałam zęby przez jakiś czas, ale po dwóch miesiącach się poddałam, bo nic a nic się nie polepszało, wręcz było coraz gorzej. Jeśli kogoś kusi, to zdobądźcie próbki, poproście w aptece, przeszukajcie allegro. Czasami nie warto ryzykować.


 I ostatni kandydat, krem matujący z Tołpy. Nie był jakimś bublem, ale był przeciętny. Opakowanie za to beznadziejne, zakrętka się rozwaliła (jak widać na zdjęciu próbowałam kleić) i produkt sam się wyciskał. Za tę cenę podziękuję.

 Jak miłe jest uczucie, kiedy wyrzuca się zalegające rzeczy. Z drugiej strony uczy mnie to, żeby dokładnie sprawdzać recenzje, jeśli chcę coś kupić. To co się da, to sprzedaję lub rozdaję, żeby się nie zmarnowało, ale szczerze przyznam, że chyba wolę mieć mniej produktów niż za dużo.

Na koniec mam prośbę, szukam fajnego, niedrogiego eyelinera w żelu w brązowym kolorze, możecie mi coś polecić? Essence wycofało swój, Catrice zresztą też. Nawet na allegro ich brak. Pomocy!

A teraz życzę dobrej nocy i do usłyszenia niedługo,
Kia xxx


1 komentarz:

  1. u mnie Essence bardzo szybko wysychał i był jakiś taki nieplastyczny. Nie chciał ze mna współpracować :(

    OdpowiedzUsuń