Hej Kochani!
Nie będę nawet zaczynać się tłumaczyć. Nie było mnie tak długo, że aż wstyd liczyć...
Ale dziś przychodzę do Was z recenzją (uwaga, spoiler!) świetnego produktu do rzęs.
Podejrzałam go u Aliny tutaj i nawet nie spodziewałam się, że aż tak mi podpasuje.
Mowa tutaj o tuszu Eveline So Glamour Volume:
Wrzuciłam go do koszyka w Rossmannie, ponieważ potrzebowałam nowego tuszu, zauroczył mnie kolor opakowania oraz kształt tubki skojarzył mi się z tuszami Max Factor False Lash Effect, które są moimi ulubionymi z drogerii. Zaciekawiło mnie, czy za frakcję ich ceny, ten z Eveline sprawdzi się chociaż po części tak dobrze. I muszę przyznać, że się zakochałam!
Szczoteczka na pierwszy rzut oka też od razu przywołała mi na myśl owe z tuszy Max Factor. Silikonowa, dużo krótkich włosków, które świetnie podkreślają rzęsy każdej długości. Kształt jest owalny z dłuższymi włoskami pośrodku szczoteczki.
Działa naprawdę cudownie na moje rzęsy - których prawie nie ma - podkreśla je, wydłuża i pogrubia, bez efektu pandy i grudek.
Efekty działania tego cudeńka możecie zobaczyć poniżej:
Chciałabym jeszcze nadmienić, że posiadam już ten tusz ponad 3 miesiące i lekko już wysechł, ale dalej sprawdza się bardzo dobrze. I nawet teraz, kiedy nie jest już aż tak mokry (chociaż nigdy nie był zbyt mokry, czego bardzo nie lubię) nie kruszy się i nie osypuje, co jest największym plusem!
Jeszcze nie jesteście przekonani? To może cena do Was przemówi ostatecznie. To cudeńko, które może śmiało rywalizować z najdroższymi tuszami drogeryjnymi, znajdziecie za około 16 zł w szafach Eveline. Czego chcieć więcej?
Mam nadzieję, że miło spędziliście te kilka chwil i skusiłam Was tym moim odkryciem.
A co Wy pokochaliście ostatnio?
Buziaki,
Klaudia
Działa naprawdę cudownie na moje rzęsy - których prawie nie ma - podkreśla je, wydłuża i pogrubia, bez efektu pandy i grudek.
Efekty działania tego cudeńka możecie zobaczyć poniżej:
Chciałabym jeszcze nadmienić, że posiadam już ten tusz ponad 3 miesiące i lekko już wysechł, ale dalej sprawdza się bardzo dobrze. I nawet teraz, kiedy nie jest już aż tak mokry (chociaż nigdy nie był zbyt mokry, czego bardzo nie lubię) nie kruszy się i nie osypuje, co jest największym plusem!
Jeszcze nie jesteście przekonani? To może cena do Was przemówi ostatecznie. To cudeńko, które może śmiało rywalizować z najdroższymi tuszami drogeryjnymi, znajdziecie za około 16 zł w szafach Eveline. Czego chcieć więcej?
Mam nadzieję, że miło spędziliście te kilka chwil i skusiłam Was tym moim odkryciem.
A co Wy pokochaliście ostatnio?
Buziaki,
Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz